Zaskakujący skarb

Czytam i rozumiem

Najbardziej martwiło mnie to, czy złota nie będzie za dużo. Zwłaszcza że już teraz mieliśmy zapchane plecaki. Chciałem, byśmy szli z pustymi, ale nikt mnie nie słuchał. Rano mama położyła na stole cztery pakunki do zabrania, po jednym dla każdego. 
 

POLECAMY


– Jedzenie, kurtki, czapki, okulary przeciwsłoneczne – wymieniała, co jest w której torebce.
Teraz czułem, jak przy każdym kroku podskakuje mi na plecach tobół pełen wiatrówek. 
– A co, jeśli ktoś zdążył już sprzątnąć nam sprzed nosa ten skarb? – denerwowała się idąca obok mnie siostra.
– Coś ty – pocieszałem ją. – Zbójnicy na pewno dobrze go ukryli.
Gdzieś w dole słychać było głosy rodziców. Nie szli tak szybko jak my. Postanowiliśmy zaczekać na nich na przełęczy przy rozejściu szlaków.
– Zbójowa Jaskinia, dwie godziny – przeczytałem na drogowskazie.
– Ile? – jęknęła Zośka.
Rodzice przyszli zziajani i czerwoni z wysiłku. 
– Idziemy dalej? – spytałem.
– Litości! – błagali. – Sekundkę. 


Dostali nawet piętnaście. Dokładnie tyle, ile potrzebowaliśmy na wyjęcie okularów z plecaka mamy. 
Z przełęczy ścieżka szła dalej grzbietem. Maszerowaliśmy raźno i nie wiem, jak Zośka, 
ale ja obmyślałem transport złota. Dręczyło mnie, co będzie, jeśli szt...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI